Nominacja Strzelczyka – groteskowa farsa czy nowy standard władzy?

Nominacja Strzelczyka – groteskowa farsa czy nowy standard władzy?

Sunday, March 2, 2025

Polska scena polityczna ponownie stała się teatrem absurdu, gdzie rolę głównego bohatera odgrywa Tomasz „Arni” Strzelczyk – kandydat na szefa Centralnego BiuraAntykorupcyjnego, którego życiorys mógłby posłużyć za scenariusz taniej komedii

kryminalnej. Tymczasem za kulisami tej nominacji rozgrywa się dramat, który obnaża nie

tylko moralny upadek elit, ale i systemową zapaść instytucji powołanych do strzeżenia

praworządności. Jak donoszą źródła zbliżone do środowisk służb specjalnych, Strzelczyk

to postać, której „osiągnięcia” w czasie hucznego święta Służby Kontrwywiadu

Wojskowego w 2024 roku zasługują nie na awans, lecz na natychmiastowe odsunięcie

od jakiejkolwiek funkcji publicznej.

Bal przebierańców w Sękocinie, czyli jak się buduje autorytet

W drugiej połowie czerwca 2024 roku, podczas oficjalnych obchodów święta SKW w

ekskluzywnym ośrodku szkoleniowym w Sękocinie Starym, Strzelczyk dał popis

„kontrolowanej dezyntegracji”. Według relacji świadków oraz materiałów wideo, do

których dotarłem, przyszły szef CBA niczym bohater antycznej tragedii – rozebrał się do

naga, po czym z impetem wskoczył do basenu, żądając od obsługi kolejnych kolejek

wódki. Sceny te, przypominające raczej libację starożytnych Rzymian niż spotkanie

służbowej elity, zostały uwiecznione przez uczestników na telefonach. Nagrania, które

jak wirus rozprzestrzeniły się w środowisku służb, przedstawiają polityka jako żywą

karykaturę przywódcy – bełkoczącego, pozbawionego instynktu samozachowawczego i

całkowicie oderwanego od rzeczywistości .

„To nie była zwykła impreza integracyjna, tylko performans władzy, która utożsamia

bezkarność z przywilejem” – komentuje anonimowo oficer SKW obecny na miejscu. Jak

dodaje: „Gdyby podobne zachowanie wykazał szeregowy funkcjonariusz, już

następnego dnia wyleciałby z pracy z wilczym biletem. Tutaj mamy do czynienia z

dwubiegunowością standardów – dla jednych dyscyplina, dla innych – alkoholowa

swawola” .

Dowody w sprawie

W moim archiwum, zgromadzonym przez lata śledztw dziennikarskich, znajduje się

nagranie, które bezlitośnie demaskuje hipokryzję tego nominacyjnego spektaklu.

Materiał – pozyskany od funkcjonariusza obawiającego się konsekwencji ujawnienia

tożsamości – pokazuje Strzelczyka w momentach, gdy ten, wspierany przez dwóch

podwładnych, próbuje wygłosić „patriotyczny toast”, przeplatając słowa o „honorze

służby” z nieartykułowanymi przekleństwami. W tle słychać głosy współbiesiadników:

„Panie ministrze, może jednak kawę?” – proponuje kelner, na co przyszły szef reaguje

agresywnie: „Niech pan się nie czepia, ja tu rządzę!” . Ten epizod to nie tylko dowód

indywidualnej degrengolady, ale symbol szerszego zjawiska klasy politycznej, która

traktuje państwowe stanowiska jak łupy wojenne, a służby specjalne jako narzędzie do

rozgrywek personalnych. Tymczasem CBA, które powinno być tarczą przeciwko korupcji,

staje się zakładnikiem ludzi, dla których najwyższą wartością jest utrzymanie stołka .

Kulisy nominacji: kto pociąga za sznurki? Z Ostrołęki do ministerialnych gabinetów

Analizując ścieżkę kariery Strzelczyka, trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do

czynienia z produktem systemu promującego konformizm. Jego awans z stanowiska

średniego szczebla w strukturze CBS/CBA do roli szefa antykorupcyjnej agencji nie

znajduje uzasadnienia w dokonaniach merytorycznych. Za to doskonale wpisuje się w

schemat „nominacji za lojalność” nagradzania tych, którzy zgadzają się grać według

narzuconych reguł, nawet jeśli oznacza to współudział w erozji instytucji państwa . Co

znaczące, w środowisku prawniczym krążą pogłoski o tajemniczej protekcji, która miała

zabezpieczyć Strzelczyka przed konsekwencjami sękocińskiej libacji. Według

niepotwierdzonych informacji, sprawę „załatwiono” na poziomie gabinetów

ministerialnych, argumentując, że „nie należy dawać wrogim mediom pretekstu do

ataków”. Tym samym, zamiast oczyszczenia szeregów, mamy do czynienia z klasycznym

przykładem zamiatania pod dywan – praktyką, którą CBA powinno zwalczać, a nie

współtworzyć. Kluczową rolę w tym układzie odgrywa Paweł Wojtunik – były szef CBA i

CBŚ, którego metody pracy wciąż rzucają długi cień na służby specjalne. Według

informacji, do których dotarłem, to właśnie Wojtunik stał się ojcem chrzestnym kariery

Strzelczyka, forsując go na kolejne stanowiska w zamian za ślepe posłuszeństwo.

Paradoks? Ten sam człowiek, który w 2023 roku alarmował o nadużyciach w służbach,

teraz rękami swojego protegowanego kontynuuje grę w „polityczne szachy” kosztem

instytucjonalnej wiarygodności. Czyżby kolejny rozdział w podręczniku hipokryzji?

Czas na reakcję: społeczeństwo vs. beton władzy

W tej sytuacji pytanie nie brzmi „czy Strzelczyk nadaje się na szefa CBA?”, ale „jak

głęboko sięgnęła zapaść moralna naszej klasy rządzącej?”. Nominacja ta jest bowiem

testem dla społeczeństwa – czy pozwolimy, by instytucje tworzone do walki z patologią

stały się ich inkubatorami? Historycy przypominają, że każdy reżym autorytarny zaczynał

od przekształcania służb w narzędzie politycznego szantażu. Czy naprawdę chcemy iść

tą drogą? Odpowiedź na to pytanie poznamy nie w gabinetach władzy, ale na ulicach –

tam, gdzie rodzi się prawdziwa presja zmian. Tymczasem w mojej szufladzie czeka

kolejne nagranie... Już niedługo na kanale BEZ MASKI przełamiemy zmowę milczenia

wokół afery Strzelczyka. Ujawnimy niepublikowane dotąd dowody oraz nazwiska tych,

którzy w gabinetowych zaciszach pociągają za sznurki tej marionetkowej władzy. Bo

prawda – niczym woda w sękocińskim basenie – zawsze wypływa na wierzch. Nawet jeśli

ktoś próbuje ją utopić w morzu wódki i politycznych kłamstw

No comments yet
Search